Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

O tym, jak zostałem kapitanem na brytyjskich kanałach

26 668  
287   31  
Na samym wstępie chciałem zaznaczyć, że to nie kanały ściekowe. W czasach rewolucji przemysłowej ktoś wpadł na genialny pomysł transportu towarów… Z powodu braku pociągów czy autostrad, postanowiono wykopać od zajebania i ciut ciut mil kanałów, a dokładnie prawie 2000 mil (ok. 3600 km).

Jako że jest to wyspa, wody nie brakuję. Więc pomysł był przedni. W dodatku sklejenie kilku kawałków drewna ze sobą i wybudowanie prowizorycznej łodzi trudne nie jest. Załatwić kilka ton wyporności i jazda. Jeden koń był w stanie ciągnąć taki obiekt z załadunkiem nawet do kilkunastu ton.

Kilka setek lat później mamy wciąż możliwość cieszenia się kanałami, tylko że w trochę inny sposób. Otóż wiele osób wpadło na pomysł, jak zarobić na nich całkiem niezłą kasę. Kupują łajbę, która ma około 25 metrów długości, montują w środku bar, wszystko co jest w środku przed barem zostaje usunięte i montowane są siedzenia po bokach. Od tego momentu starasz się o kilka pozwoleń, robisz kilka mniejszych przeróbek, zatrudniasz barmana i oczywiście kapitana tego przybytku. Zaczynasz organizować wycieczki publiczne bez przymusu bukowania biletów, coś na zasadzie komunikacji miejskiej. Ale prawdziwa zabawa zaczyna się w momencie, gdy ktoś chcę wynająć twoją łajbę na prywatne rejsy.

Jeśli artykuł się spodoba, w następnej części opiszę wam sytuację z moich ulubionych imprez, czyli:
1. Wieczory panieńskie i pijane, napalone Brytyjki,
2. wieczory kawalerskie i nieodłączne striptizerki,
3. 18-21 urodziny i najebana bananowa młodzież,
4 aż po dramy na rodzinnych imprezach i niekończące się zadymy z nimi związane.

Ale wróćmy do głównego wątku, dzisiaj postaram się opisać, jak wygląda proces zdobycia licencji, który zajmuje minimum rok. Licencja nazywa się BML - Boat Master Licence. I upoważnia właściciela do przewozu do 55 osób na łodzi do ok. 50 ton.
Najpierw musisz znaleźć firmę, która łaskawie postanowi cię zatrudnić i pozwoli ci uczyć się od swoich sterników. Z reguły musisz przychodzić w dzień wolny i robić to za free. Ja miałem farta, że dostałem pracę przy serwisowaniu łodzi i z czasem szef zaoferował mi szkolenia, za które dostanę wynagrodzenie. Napaliłem się jak Arab na kurs pilotażu, bo nigdy nie myślałem, że mogę zostać jebanym kapitanem. A więc zacząłem szkolenie od łodzi z licencją do 12 pasażerów, takie małe czerwone gówno z silnikiem diesla. Kilka rundek z instruktorem, a potem on stał na boku, a ja popieprzałem niczym kapitan Cook od przystanku 1 do 2.
Po jakimś czasie pozwolono mi zacząć pływać łodzią z licencją do 55 osób i o wadze 28 ton, to było wyzwanie. Z tej okazji, że jest zaklasyfikowana jako Class 5 passenger Vessel, osoba z BML ciągle musi mnie nadzorować. Musiałem wypływać 500 godzin z instruktorem!!! Po tym czasie dostałem skierowanie na Fire Safety induction (takie popierdalanie z gaśnicą po pokładzie i nauka od strażaków co wolno, a co nie) i Water Safety induction, czyli nauka, jak ktoś postanowi się w swojej fantazji wpierdolić do wody - jak nie przerobić go śrubą na tatara czy inną mielonkę. A uwierzcie mi, ludzie ciągle wpadają do wody czy wystawiają ręce poza pokład, co czasami skutkuje utratą jakiejś kończyny. Ja miałem tylko jeden taki incydent, ale to w innych częściach. Po tych szkoleniach jeszcze szybka wizyta u lekarza, żeby dostać pozwolenie na wykonywanie tego zawodu, badanie wzroku i heja, myślałem, że będzie z górki. Po otrzymaniu certyfikatów okazało się, że jest jeszcze kilkaset stron papierów. Więc zaczęło się bieganie po innych sternikach i błaganie o podpisy na moich spisanych osiągnięciach. Gdy ten koszmar się skończył i szef łaskawie złożył swój podpis na końcu aplikacji, byłem gotowy na swój egzamin. Około miesiąca oczekiwania i trzy godziny pływania z egzaminatorem później zostałem kapitanem. Gdy już zostałem skazany na prowadzenie tych piekielnych łodzi i otrzymałem swoich crew members (CM, załoga), nawet nie zdawałem sobie sprawy jakie pojebane rzeczy dzieją się na prywatnych imprezach, gdzie na pokładzie znajduje się pełno pijanych, często sponiewieranych środkami niewiadomego pochodzenia pasażerów. Muszę wspomnieć, że wcześniej gdy nie miałem licencji nie mogłem obsługiwać tych imprez z instruktorem (jakieś gówniane zasady firmy), więc słyszałem opowieści o tym, co się dzieje na tych „imprezach”, ale zawsze uważałem, że są lekko koloryzowane…

Myliłem się... OJ, JAK JA SIĘ, KURWA, MYLIŁEM!
27

Oglądany: 26668x | Komentarzy: 31 | Okejek: 287 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało