To jedna z tych telewizyjnych perełek, do których zawsze warto wrócić. I chociaż od premiery ostatniego odcinka minęło już siedem lat, serial „Breaking Bad” ciągle odkrywany jest przez kolejnych, nieświadomych jego fenomenu widzów. Jako że sam dopiero niedawno zapoznałem się z Walterem White'em i jego pełnym błękitnej mety laboratorium, chciałbym podzielić się z wami kilkoma mniej znanymi, zakulisowymi ciekawostkami na temat „Breaking Bad”.
Nauczyciel chemii „gotujący” metamfetaminę? To nic nowego. Osobiście pamiętam studentów tego kierunku, którzy wykorzystywali swoją wiedzę, aby pichcić cuda, o których nie śniło się najbardziej wymagającym narkomanom. Przypadki chemicznych belfrów, którzy dorabiali na boku, produkując wszelkiej maści nie do końca legalne specyfiki, znane są wymiarowi sprawiedliwości. Także i w USA. Na przykład w 2013 roku amerykańska policja aresztowała niejakiego Stephena Dorana – nauczyciela matematyki, który po tym, jak wykryto u niego nowotwór, zajął się dystrybucją mety.
Tymczasem w 2008 roku zatrzymany został pewien pan, który przez 10 lat niepodzielnie rządził metamfetaminowym światkiem Alabamy. Produkował on najczystszy i najbardziej pożądany towar na wschód od Missisipi. Łącząc obowiązki przykładnej głowy rodziny z pracą "laboratoryjną", człowiek ten stał się prawdziwym bossem narkotykowym! Czy wspomniałem, że ten El Chapo z Alabamy naprawdę nazywał się…
Walter White?
Jesse miał zostać uśmiercony już w pierwszym sezonieNie da się ukryć, że nadużywający mety Jesse Pinkman jest ulubieńcem widzów. Szczególnie w ostatnich sezonach, kiedy Walter White vel Heisenberg staje się postacią wyjątkowo antypatyczną. Twórca serialu Vince Gilligan podczas jednego z wywiadów przyznał, że młody pomocnik narkotykowego bossa według pierwotnych szkiców miał zostać ukatrupiony już w pierwszym sezonie „Breaking Bad”.
Chciano, aby Jesse został pozbawiony życia przez pewnego przestępcę narkotykowego, który nie był zachwycony z tego, że wyrasta mu konkurencja. Gilligan wymyślił sobie, że w odwecie Walter uprowadzi zabójcę swojego pomocnika. Nieszczęśnik miał być więziony w piwnicy i
bestialsko torturowany przez White’a. Pomysł ten nie spodobał się jednak producentom, więc los Pinkmana postanowiono zmienić, czyniąc tę postać jednym z najważniejszych bohaterów serialu.
https://www.youtube.com/watch?v=WVR476WHmR8
Scen gore w „Breaking Bad” jest jak na lekarstwo, ale jeśli już się pojawiają, to zazwyczaj są dość mocne. Szczególnie jeden krwisty moment zapada w pamięć. Mowa oczywiście o ostatnich chwilach życia Gusa Fringa, który to wychodzi „cało” z dość potężnej eksplozji ładunku wybuchowego. Dopiero po chwili okazuje się, że właściciel restauracji Pollos Hermanos
pozbawiony został połowy twarzy.
Aby ten szokujący efekt uzyskać, twórcy „Breaking Bad” musieli poprosić o pomoc inną ekipę pracującą dla stacji telewizyjnej AMC. Był to znakomity pomysł, albowiem filmowcy, o których mowa, to drużyna związana z produkcją „Walking Dead” - serialu, którego szczególnie ważnym punktem był realistyczny wygląd zombie. I to właśnie Howard Berger i Greg Nicotero -
ludzie odpowiedzialni za przekonującą prezencję „żywych zwłok” - ucharakteryzowali grającego Gusa aktora Giancarlo Esposito. Podobno stworzenie protezy rozerwanej przez wybuch głowy oraz obróbka cyfrowa tej sceny zajęła odpowiedzialnej za to zadanie ekipie parę długich tygodni.
Stworzona w 1973 roku przez Richarda Nixona agencja rządowa Drug Enforcement Administration miała swój ważny udział w kreowaniu ekranowej magii „Breaking Bad”. Specjaliści z DEA zostali bowiem zaproszeni przez twórców serialu jako konsultanci. Na plan trafił nawet chemik, który bardzo ochoczo nauczył Briana Cranstona i Aarona Paula sekretów tworzenia słynnego dragu. Czy to oznacza, że aktorzy skorzystali z tej wiedzy i faktycznie gotowali narkotyki przed kamerą? Na szczęście nie. Pracownicy DEA zadbali o to, aby proces produkcji metamfetaminy wyglądał realistycznie, ale jednocześnie nie był
kompletnym „tutorialem” dla domorosłych chemików. Zabarwione na niebiesko kryształy, które imitują metę, to w rzeczywistości rozkruszone cukierki przygotowane przez firmę Candy Lady, która każdego dnia dostarczała te rekwizyty na plan. Nawet w scenach, gdzie któryś z bohaterów konsumuje narkotyk, w rzeczywistości widzimy proces spalania słodkich łakoci w lufce.
Tak, zabijaka z komiksów Marvela oraz lubiany przez widzów bohater superbohaterskich filmów mógł pojawić się w serialu o nauczycielu wplątanym w narkobiznes. A wszystko to dlatego, że ekipa od „Breaking Bad” pracowała w tym samym studiu,
w którym kręcono „Avengers”. Pewnego dnia na plan serialu wkroczył Samuel L. Jackson w pełnym kostiumie Nicka Fury'ego i kategorycznie domagał się, aby producenci pozwolili mu zaliczyć malutkie „cameo”. Aktor zaproponował, że w jednej ze scen odbywających się na terenie restauracji Pollos Hermanos Nick po prostu wejdzie do środka, zamówi posiłek i opuści lokal.
Chociaż propozycja ta była niezwykle kusząca, filmowcy po krótkiej naradzie musieli aktorowi odmówić, tłumacząc, że pojawienie się jednookiego herosa w tak „przyziemnej” produkcji jak „Breaking Bad” mogłoby wprowadzić sporo zamieszania i odciągnąć uwagę od fabuły serialu.
Błękitny towar będący wizytówką najczystszego, wytwarzanego przez Heisenberga narkotyku stał się prawdziwą wizytówką produktu o najlepszej jakości. I chociaż wcześniej nikt nie wpadł na pomysł barwienia metamfetaminy na jakikolwiek kolor, wielu prawdziwych „kucharzy” zainspirowało się serialem i faktycznie wprowadziło do obrotu towar wyglądający niczym żywcem wyjęty z „Breaking Bad”. Mało tego – jako że sporo klientów uznało, że błękitne kryształki na bank „klepią mocniej”, sprytni producenci narkotyku znacznie podwyższyli cenę kolorowej mety.
W jednej z pamiętnych scen wkurzony Walter White rzuca pizzą na dach domu. Ujęcie to udało się wykonać za pierwszym podejściem, a sam placek elegancko wylądował na dachówkach. Fani z jakiegoś powodu uwielbiają tę scenę. Szczególnie kreatywni miłośnicy serialu postanowili nawet sami spróbować sił w stworzonej przez Heisenberga „dyscyplinie”. A cóż do tego lepiej się nadaje niż prawdziwy dom, który „zagrał” w tej słynnej scenie?
Problem w tym, że mieszkańcy tej nieruchomości wcale nie uznają działalności fanów za coś zabawnego. Każdego dnia dziesiątki osób odbywały pielgrzymki pod ten dom, blokując ulice oraz wyjazdy z podwórka na sąsiednich posesjach. Problem z ludźmi wrzucającymi specjał włoskiej kuchni na dach budynku był dla jego właścicieli tak dużym utrapieniem, że ci wybudowali wysoki płot wokół swojej działki, a sam twórca serialu - Vince Gilligan - w 2015 roku oficjalnie poprosił fanów „Breaking Bad”
o powstrzymanie się od zatruwania życia umęczonym mieszkańcom domu.Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą