Zazwyczaj im spór trwa dłużej, tym trudniej sobie z nim poradzić. Niekiedy jednak rozwiązanie znajduje się samo.
W 2004 roku wywiązał się spór pomiędzy uczniem Belmont High School w Kanadzie Mikiem Rowem i firmą Microsoft. Poszło o to, iż ten pierwszy założył stronę pod adresem MikeRoweSoft, czym – zdaniem prawników – naruszył prawa korporacji. Po dłuższych przepychankach, m.in. z udziałem prasy, doszło do ugody, w ramach której Mike zgodził się odstąpić Microsoftowi domenę w zamian za Xboksa oraz zestaw gier. To i tak coś, biorąc pod uwagę, że początkowo firma planowała wykpić się dychą zwrotu kosztów za rezerwację domeny.
Czterdzieści lat to, najwyraźniej, zbyt mało, by dojść do porozumienia. Taki wniosek wysnuć można na podstawie konfliktu, jaki w latach 1970-2010 toczyły Indie i Bangladesz. Chodziło – jak można się domyślić – o prawo własności do określonego terenu. W tym wypadku wyspy New Moore, która wynurzyła się ponad powierzchnię wody po cyklonie w 1970. Zanim ostatecznie zdołano pogodzić się, do kogo powinno należeć nowe terytorium, wyspa – w 2010 – ponownie zniknęła pod wodą. Sprawa rozwiązała się sama.
Kto by miał czas ciągać się po sądach – zwłaszcza jeśli całą sprawę wyjaśnić można w jakieś dwie minuty? Dowiedli tego prezesi dwóch linii lotniczych. Gdy Southwest Airlines postanowili użyć w kampanii hasła
Just Plane Smart, okazało się, że korzysta z niego już znacznie mniejsze Steven’s Aviation. Można było próbować negocjować, można było się sądzić. A można było też – jak postąpili panowie – usiąść do stołu, zmierzyć się na rękę… po czym uznać zasłużone zwycięstwo prezesa Steven’s Aviation, a co za tym idzie, jego prawo do posługiwania się sloganem.
Kłócić się też można na różne sposoby – tym bardziej jeśli po obu stronach konfliktu znajdują się uczestnicy na, ujmijmy to delikatnie, pewnym poziomie rozwoju cywilizacyjnego. Nie sposób odmówić go ani Kanadzie, ani Danii. Oba kraje te roszczą pretensje do wyspy Hans, którą to regularnie „odbijają” z rąk oponenta. Oczywiście nie dochodzi do przelewu krwi – jedynie zaś do zaaresztowania flagi rywala i osadzenia w miejscu własnej oraz, tytułem rekompensaty, pozostawienia butelki whisky dla następców. I co? Różnić też się można pięknie!
Wiadomo, że pewnych sporów uniknąć się nie uda. Warto więc zawczasu się do nich przygotować – i 25 grudnia wydaje się ku temu idealną sposobnością. Tak przynajmniej twierdzą w peruwiańskim Santo Tomas, gdzie odbywa się festiwal znany jako Takanakuy. Mieszkańcy tańczą, nie szczędząc sobie napojów wyskokowych, a następnie wybierają przeciwników i angażują w spory na niby – w ten nieco osobliwy sposób z góry rozwiązując konflikty, które mogłyby objawić się w całym nadchodzącym roku.
„Chcecie mieć wieżowiec czy autostradę?”, zapytano. „Tak”, padła odpowiedź. I nie było co zrobić. Tym samym w japońskiej Fukushimie powstał wyjątkowo specyficzny budynek, przez który autentycznie przebiega droga. Piętra od piątego do siódmego wyłączone są z użytku, winda zatrzymuje się na czwartym, a potem dopiero na ósmym. Dlaczego tak, a nie inaczej? Miasto już wcześniej zaplanowało budowę drogi, natomiast właściciel budynku nie chciał się zgodzić na jego wyburzenie. Poszukano więc kompromisu – i takiż właśnie kompromis wspólnie wypracowano.
Jak doskonale wiadomo wszystkim zatrudnionym przez korporacje, nadrzędną wartością każdej firmy jest dobrobyt i szczęście jej pracowników. I w zapewnianiu jednego i drugiego są w stanie niekiedy posunąć się naprawdę daleko. Np. w latach 2000 Google, Apple, Adobe oraz Intel zawarły pakt, w ramach którego zobowiązały się nie podkradać sobie nawzajem pracowników. Czym to zaowocowało? Bynajmniej nie zachwytem wcześniej wspomnianych, a… zmową płacową. Powstały konflikt rozwiązał dopiero sąd, nagradzając zaradne korporacje karą sięgającą 325 milionów dolarów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą